wtorek, 15 marca 2016

Rozdział 5.

  W niedzielę cały dzień spędziłam na czytaniu książki i wściekaniu się na mamę, że rozmawiała z Charliem o mnie. Oczywiście nie powiedziałam jej, że cokolwiek usłyszałam, więc stwierdziła, że bez powodu jestem jakaś oschła i niemiła. Dodała też, że Charlie zaoferował się, że będzie mnie teraz woził do szkoły w ramach podziękowania za korepetycje. Jak można się domyślić- raczej mnie ten pomysł nie zachwycił, ale ten jeden raz stwierdziłam, że nie będę się kłócić.

  Wraz z początkiem tygodnia musiałam oczywiście zaspać, bo Rod Stewart, który był moim budzikiem zbyt cicho śpiewał Do ya think I’m sexy. W duchu pomyślałam, że nieźle jest jednak mieć podwózkę spod domu.
-Zebrałaś się już? Charlie będzie musiał na ciebie czekać! – krzyknęła z kuchni mama.
-Już idę, Boże! – odkrzyknęłam.
-Wystarczy mamo – odpowiedziała, a ja przeklęłam moją przezabawną rodzinę.
  W hallu założyłam creepersy i kurtkę przeciwdeszczową, bo zaczynał padać lekki deszcz.
-Czołem! – krzyknęłam i wyszłam z domu.
  Przed bramą stał już samochód, a w nim Charlie ze zniecierpliwioną miną. Jak najszybciej doszłam do drzwi od strony pasażera i wsiadłam do środka.
-Cześć, sorry za spóźnienie – rzuciłam do mojego szofera, który stukał się po zegarku, ale kichnął, co zepsuło efekt. 
-Jeśli codziennie mamy razem jeździć, to może najpierw kupię ci budzik, Seraphine? – spytał, cofając z podjazdu. 
-Nie trzeba, ale dzięki, że proponujesz  - odpowiedziałam z promiennym uśmiechem, puszczając mimo uszu to cholerne imię.
  Resztę drogi przejechaliśmy raczej w ciszy, jeśli nie liczyć kichania i moich kilku przekleństw, kiedy Przystojniak jechał zbyt szybko jak na moje gusta. Wtedy za każdym razem kręcił głową i przewracał oczami. Kilka minut później byliśmy na miejscu. Charlie od razu skręcił na swoje stałe miejsce parkingowe, ale nie było ono zupełnie wolne, bo pośrodku stała…
-Julie – mruknął Charles.
-Czyżby to była ta urocza dama twego serca, którą tak uwielbia twoja mama? – zakpiłam.
-Moja mama coś mówiła o Julie? – spytał udając, że nie bardzo go to obchodzi, ale słyszałam w jego głosie lekkie zaciekawienie.
-Tylko wspomniała, że ją bardzo lubi – odpowiedziałam niewinnie.
  Przystojniak zaparkował na swoim miejscu, kiedy Julie odsunęła się nieco. Wysiedliśmy prawie równocześnie i niestety musiałam się z nią spotkać. Miałam nadzieję, że tylko ją szybko ominę, ale zatrzymały mnie jej słowa.
-Charlie, kochanie, nie przedstawisz nas sobie?
  Kurde. Odwróciłam się w jej stronę. Nie zmieniła się, odkąd widziałam ją kilka dni temu. Znaczy się nie urosła. Boże, dlaczego ja jestem taka złośliwa?
-Julie, to moja sąsiadka, Nancy. Chodzimy też razem do klasy. Nancy, to jest właśnie Julie. Moja dziewczyna – czy mi się wydawało, czy to ostatnie zdanie powiedział jakoś dziwnie szybko? Julie chyba też to zauważyła, bo spojrzała na niego podejrzliwie.
-Bardzo mi miło – powiedziałam z nieco sztucznym uśmiechem przyklejonym do twarzy i podałam jej dłoń.
  Jakaś ta Julie dziwna. Niby taka typowa ładna dziewczyna, ale jakoś tak się dziwnie krzywi i marszczy czoło, że patrzenie na nią boli. Jej długie włosy przysłoniły lekko twarz, bo wiał delikatny wiatr. Podała mi od niechcenia rękę.
-Mnie również jest miło cię poznać – odpowiedziała z równie naturalnym uśmiechem, jak ja i popatrzyła na Przystojniaka.
-Taak, to ja będę się zbierać do szkoły. Do zobaczenia – powiedziałam na głos, a do siebie: Mam nadzieję, że zbyt prędko się nie zobaczymy. 
  Przed drzwiami do szkoły zauważyłam Claudię, więc szybko ją wyminęłam udając, że jej nie widzę. Nancy, jesteś naprawdę złym człowiekiem. 
  Dostałam się do klasy prawie piętnaście minut przed dzwonkiem. Zajęłam miejsce pomiędzy ławką Su i Naresha, a stolikiem, przy którym siedział Harry. 
-Hej wszystkim!
-Cześć, Nancy - powiedział Harry. 
  Kolega Charliego był nawet miły. A jak wyglądał? No cóż. Jak już kiedyś wspominałam, jest niższy od Przystojniaka. Ma krótkie, ciemne włosy i duże oczy. Jest szczupły, ale ma trochę pulchne policzki. To znaczy: nie grube, tylko takie pulchne, no do wytarmoszenia. Wiecie, puci, puci, te sprawy. Ubrany był akurat w jasne jeansy i koszulę w zielono- czarną kratę. Harry jest nawet przystojny, chociaż kompletnie nie w moim guście. Uśmiechnął się do mnie, a ja mimowolnie odpowiedziałam mu tym samym. 
-Co słychać? - spytałam chłopców, a oni jak zwykle byli tak rozmowni, że Su rzucił tylko:
-W porządku.
  Obaj wpatrywali się w ekran telefonu Naresha, przeglądając coś. Do klasy wszedł Przystojniak i... Wydaje mi się, czy jest jakiś zdenerwowany? Usiadł za mną obok Harry'ego. 
-Co przeglądacie? - spytałam znów.
  Po chwili wahania Hindus odpowiedział:
-Twojego facebooka. 
-Serio? Nie macie nic innego do roboty? - zirytowałam się odrobinę i spojrzałam na kulę, która stała oparta o ścianę. Mam nadzieję, że nie znajdą tam nic, co powie im, dlaczego teraz nie mogę się bez niej obyć. 
-Właściwie to twój profil jest nawet ciekawy - odparł Su.
-Naprawdę tak wglądałaś dwa lata temu? - spytał nagle Naresh, jakby zszokowany. 
-Pokaż - powiedziałam, a chłopcy podali mi telefon, na ekranie którego widniało moje zdjęcie z czasów, kiedy bawiłam się jeszcze stylem kinder whore. Różowa krótka sukienka z koronkowym kołnierzykiem, białe zakolanówki, czarne pantofle, a do tego włosy pofarbowane na jasny blond, efektownie potargane, czerwona szminka i mała torebka w kształcie głowy kota. 
-To było dawno - powiedziałam lekceważąco.
-Mogę zobaczyć? - spytał Charlie i zabrał mi szybko telefon.
-Oddawaj - warknęłam tylko.
-Boże, Nancy, wszystko było wtedy z tobą w porządku? - spytał sztucznie zmartwionym głosem.
  Nic nie odpowiedziałam, bo Przystojniak dobrał się do kolejnych zdjęć. Na kolejnym byłam z moim kolegą, który w przeciwieństwie do mnie wyglądał normalnie. Ja w kusej welurowej spódnicy wyglądałam dość osobliwie, bo Przystojniak aż parsknął.
-Z czego się śmiejesz? - warknęłam.
-Nie no, twój chłopak miał wyjątkowy gust - powiedział. - Chociaż te nogi i mnie by przekonały - dodał i zaśmiał się, a ja wyrwałam mu telefon, zamknęłam mój profil i oddałam Nareshowi telefon.
-Świnia.
-Dlaczego teraz nie pokazujesz już tych swoim zgrabnych nóżek, zwinna gazelo? - spytał.
-Zajmij się lepiej nogami swojej dziewczyny - powiedziałam i odwróciłam się do niego plecami, a chłopcy, którzy przechodzili obok naszych miejsc wybuchnęli śmiechem.
-W sumie racja, Charlie - powiedział Andy, jeden z kumpli Przystojniaka.
-A ty lepiej się odpierdol - powiedział wkurzony Charlie. 
-Wyluzuj, stary - odparł Andy i usłyszałam, że klepnął go w ramię.

  Chwilę później zadzwonił dzwonek i do klasy wszedł profesor Wall. Mieliśmy dwie godziny matematyki pod rząd, więc było raczej dużo luzu. Nauczyciel mruczał coś tylko do siebie i swojej ukochanej tablicy. Jego drapanie zaczynało działać mi na nerwy, bo oprócz głowy, jego ręka wędrowała też w niebezpieczne rejony, w których plecy kończą swą szlachetną nazwę.
  Monotonny i dość nerwowy głos profesora stawał się coraz odleglejszy. Wreszcie kompletnie się wyłączyłam. Moja prawa ręka mimowolnie spoczęła na nodze. Zaczęłam zastanawiać się, czy jeszcze kiedyś będę normalna.
  Pewnie ciekawi was, co ze mną jest nie tak. Ale wiecie, ciekawość to pierwszy stopień do piekła, więc się tak nie interesujcie. Kiedyś wam powiem, ale z pewnością jeszcze nie teraz.
  Wróciłam do rzeczywistości. Przede mną Su i Naresh grali w statki, a za moimi plecami Harry i Przystojniak szeptali o czymś zawzięcie.
-To w końcu jesteście jeszcze razem czy nie? - spytał Harry, a ja od razu się ożywiłam. Ja nie podsłuchuję. Ja po prostu słyszę. 
-Chyba tak, ale to już tylko kwestia czasu.
-Po takim czasie?
-To i tak trwało zbyt długo, Harry. Ona przez cały czas jest tylko zazdrosna i oczekuje ode mnie jakichś głupich dowodów miłości.
-Zazdrosna? Niby o kogo? - usłyszałam głos Harry'ego, ale odpowiedź Charliego zagłuszył dzwonek.
  Na przerwie wyszłam z klasy, żeby przecisnąć się do automatu z kawą. Wzięłam do ręki ciepły kubeczek i odwróciłam się, by wrócić do klasy. A oto przed państwem Nancy Walker i jej powszechnie znana zgrabność!
  Odwracając się ktoś potrącił mnie w ramię, a ja wylałam całą zawartość swojego kubka na czyjąś koszulkę. No jasne, że zapomniałam wziąć wieczko.
-Kurwa! - usłyszałam głos Harry'ego, kolegi Przystojniaka.
-Przepraszam! Bardzo mi przykro - powiedziałam szybko.
  Na białej koszulce chłopaka powstała wielka brązowa plama.
-Nic się nie stało - odparł z małym uśmiechem Harry kiedy mnie zobaczył, odklejając mokrą koszulkę od ciała.
-W plecaku mam chusteczki, chodź - powiedziałam i wyrzuciłam do kosza pusty kubek po nieszczęsnej kawie.
  W klasie brunet w miarę możliwości wytarł koszulkę i zapiął koszulę, którą miał na wierzchu. Po kawowym incydencie nie było śladu. Kiedy chwilę wcześniej weszliśmy do klasy Charlie krzyknął:
-Ty krwawisz na brązowo!
-Ale z ciebie frajer, Charlie.
-Nancy, ja i tak wiem, że ty mnie uwielbiasz - uśmiechnął się do mnie Charlie.
  Co za kretyn.
-No jasne. A kto cię nie uwielbia, skarbie? - spytałam sarkastycznie, kiedy nad moją głową usłyszałam dziwny kaszel. Gruźlica, czy coś. Podniosłam wzrok i zobaczyłam nad sobą... A w sumie to nie tak dokładnie nad sobą, bo ona stojąc, sięga mi do głowy, kiedy ja siedzę. Tak, ona. Julie. Ja to mam wyczucie.
-Charlie, możemy porozmawiać? - spytała, ale wcale nie patrzyła na niego, a na mnie.
-Coś się stało, Julie? Zaraz będzie lekcja - odpowiedział jej chłopak.
-Jest mały problem - odpowiedziała z naciskiem na ostatnie słowo, nadal gapiąc się na mnie.
  Przystojniak westchnął ciężko, ale poszedł za mini Julie. Su i Naresh, którzy przysłuchiwali się rozmowie powiedli oczami za odchodzącą parą.
-I właśnie dlatego nie mam dziewczyny - powiedział Naresh, a Su pokiwał głową.
  Po chwili ciszy zwróciłam się do Su:
-Miałam cię już wcześniej o to spytać. Z jakiego kraju pochodzisz?
-Ja? - zdziwił się.
-Tak, ty - potwierdziłam zachęcająco.
-Z Korei.
-Której?
-Spytaj jeszcze raz, a naślę na ciebie Kim Dzong Una - opowiedział, drapiąc się po nosie.
-Serio? Jesteś z Północy? - zdziwiłam się.
  Naresh i Su spojrzeli na mnie jak na wariatkę, więc dalej nie pytałam.
  Przystojniak wrócił do klasy kiedy zadzwonił dzwonek na drugą lekcję matematyki. Reszta dnia mijała strasznie powoli. Kiedy skończyłam lekcje powlokłam się powoli na dół, przeklinając po drodze te cholerne szkolne schody. Do domu miał mnie zabrać tato, bo właśnie kończył zajęcia. Pożegnałam się z Nareshem i Su przed drzwiami szkoły. Oni poszli w stronę przystanku, a ja pokuśtykałam na parking dla nauczycieli. Minęłam się z Harrym.
-Na razie! - powiedziałam do niego i chciałam iść dalej, ale zatrzymał mnie jego głos.
-Mam nadzieję, że jakoś mi się odwdzięczysz za bluzkę.
-Mam ją wyprać? Czy chcesz, żebym ci oddała pieniądze? - spytałam, a on zaśmiał się.
-Nie o to mi chodzi. Może jakaś kawa?
-Dzięki, mam w domu.
  Dopiero po chwili zadałam sobie sprawę z tego, co powiedziałam.
-Nie mówię, że nie masz, ale wiesz... W ramach rekompensaty za zniszczoną koszulkę może gdzieś się wybierzemy?
-Nie boisz się, że znów ją na ciebie wyleję?
-Mam nadzieję, że tego nie zrobisz.
-A zabierasz na kawę wszystkie dziewczyny, które coś na ciebie wyleją?
-Nie wszystkie. Tylko te ładne - no patrzcie jaki bajerant. - To jak będzie? - spytał z uśmiechem.
-Obecnie się śpieszę, ale może kiedyś - odpowiedziałam szybko i zwiałam zanim zdążył coś powiedzieć.
  Podeszłam do samochodu, gdzie czekał już tato.
-Cześć, córko - przywitał mnie. Był ubrany w ciemnobrązowy garnitur, który z trudem opinał jego uwypuklony brzuch. Z butonierki wystawał pojedynczy kwiat, a w dłoni miał czarną teczkę, którą wrzucił na tył naszego Forda.
-Cześć, ojcze - odpowiedziałam, a kilku zabłąkanych uczniów spojrzało na mnie z zaciekawieniem.
-Jak dzień w szkole?
-Znośnie. A jak dzień w pracy? - spytałam wsiadając do samochodu.
-Również - odparł i poprawił na nosie swoje okulary.
  Wyjeżdżając z placu szkoły zauważyłam ciemnozielone Mini. Obok niego stał oczywiście Przystojniak z Julie. Nie zgadniecie, co właśnie robili. Niby to kobieta zmienną jest, a przecież to Charlie jeszcze niedawno się z nią kłócił, by teraz namiętnie całować na oczach połowy szkoły.